sobota, 2 lutego 2013

Czy cierpienie to kara za grzechy?

Czy cierpienie to kara za grzechy?

Wyobraźmy sobie taki scenariusz. Gramy ważny mecz w piłkę, przykładowo finał turnieju. Niefortunnie kopnięta przez kolegę piłka ląduje na naszych plecach, powodując upadek. Tak się złożyło, że upadliśmy na rękę i łamiemy ją sobie. Powoduje to nasze cierpienie. Cierpienie spowodowane naszym bólem. Żeby jednak nie było, że rozróżniam tylko jeden rodzaj cierpienia, podam jeszcze jeden przykład. Siadamy przy komputerze i wesolutcy wciskamy przycisk "power". Na ekranie zamiast znajomego pulpitu widzimy jednak napis, który informuje nas o uszkodzeniu dysku twardego i konieczności ponownego instalowania systemu. Nasze serce jest w takiej chwili rozdzierane przez setki przekleństw. Wypowiadamy co niektóre obrażając niczemu nie winne podzespoły. Mamy więc jeszcze cierpienie spowodowane wydarzeniami nie mającymi bezpośredniego wpływu na nasze zdrowie fizyczne. W takich sytuacjach powstaje pytanie: czy jest to kara za grzech, czy też przypadkowe doznanie?
W pierwszej kolejności rozpatrzę może drugą możliwość. Czy to był po prostu przypadek? Nie... Z pewnością nie. Wszystko ma swój logiczny ciąg wydarzeń. Kolega nie zauważył nierówności na boisku, piłka mu odskoczyła, kopnął ją nieczysto i trafił nasze plecy. Ciągnąc dalej, nie mogliśmy pozostać w tej samej postawie i żwawym krokiem zmierzać w kierunku bramki przeciwnika. Coś takiego może się jedynie przytrafić przeciwnikom Polaków na mistrzostwach świata. Na ale tam to wszystko ułożyło się przeciwko nam... Nie odchodźmy jednak od tematu. Piłka trafiła nas w plecy, a to w połączeniu z zaskoczeniem powoduje nagła przechylenie się ciała do przodu i w efekcie nasz upadek. Jako, że w takich sytuacjach człowiek próbuje się ratować robimy dziwne figury w powietrzu, a spadając wyciągamy rękę i uderzamy nią w twarde podłoże. Cały nasz ciężar opiera się więc na nadgarstku, który nie ma prawa być obojętnym. Ciche chrupnięcie i po wszystkim... Jak widać, nie ma tu miejsca na pomyłkę. Przypadkowe doznanie odrzucamy.
Jednak dla czystego sumienia rozpatrzmy drugi przypadek. Wszak należy znaleźć tylko jeden kontrprzykład, aby wykazać, że twierdzenie jest fałszywe. Nie napisałem, czym było spowodowany nagłe padnięcie dysku. Załóżmy, że to był wirus. Rodzi się więc nowe pytanie: skąd on się wziął? Widocznie z internetu. Ustalmy zatem przykładowy ciąg wydarzeń. Ktoś tworzy wirusa, co nie może być przypadkiem. Zamieszcza go w jakimś pliku w internecie, który ściągamy (plik, nie internet). Myśląc, że zawartość pliku jest całkowicie bezpieczna otwieramy go i w tym momencie dochodzi do zainfekowania komputera. Nie ma mowy o przypadku.
Teraz zajmijmy się możliwością pierwszą, czyli karą za grzechy. Tu jest sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana. Trzeba bowiem zadać setki dodatkowych pytań. Kto taką karę wymierza? Odpowiedź jest prosta. Bóg. Istnieje wiele wierzeń na świecie. Jeżeli ktoś w Boga nie wierzy, grzeszy. Istnieje jednak wielu ateistów wiodących szczęśliwy żywot. Ale niekoniecznie muszą być to oni. Czy każdy człowiek, który nie jest katolikiem musi cierpieć? Niekoniecznie. Żeby daleko nie szukać... Jeden z moich znajomych całkowicie neguje istnienie Boga. Nie dotyka go jednak cierpienie. Mamy więc kolejne pytanie. Czy Bóg istnieje? Istnieje szereg dowodów na to, że istniał ktoś taki jak Jezus. Nie ma jednak jednoznacznego dowodu na istnienie tego Wszechmocnego. Chyba jednak dobrze, bo przecież na tym opiera się wiara, prawda? Opiszmy więc obydwie możliwości.
Kiedy założymy, że Boga nie ma, nie ma kto wymierzać kary. Nie miałby nawet powodu, bo przecież jeżeli Bóg nie istnieje, nie ma kto przeciw niemu grzeszyć. Logiczne. Całą teorię w tym wypadku piorun strzela. Ale załóżmy, że Bóg jednak jest. Wtedy już byłyby grzechy. Teraz skupmy się na tym, czy wymierzałby grzechy. Ale właśnie pojawiła się wątpliwość. Skoro jest idealny i nieśmiertelny, to wie, co będę robił za, na przykład, dwie godziny, trzydzieści minut i dwie sekundy. Wiedziałby zatem, jakie grzechy popełni każdy człowiek przez całe życie. Czy nie prościej zatem byłoby, gdyby od razy porozdzielał wszystkich między piekło i niebo? Dlaczego daje ludziom złudne nadzieje? Znowu odchodzę od tematu. Czy Bóg, skoro jest miłosierny i nieskończenie dobry chciałby nas karać za życia? Po co? Nie potrafię odpowiedzieć... Doszliśmy zatem do szczęśliwego końca. Podsumujmy. Cierpienie, jak już udowodniłem, nie jest przypadkowym doznaniem. Czy jest zatem karą za grzechy? Tutaj pojawia się szereg wątpliwości i pytań, więc na to pytanie dostaniemy odpowiedź zapewne dopiero po śmierci. Pytanie z początku pozostawiam bez odpowiedzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz