Też jestem przeciwnikiem Kościoła, choć trzeba
przyznać, że nie wszyscy księża i inni jego urzędnicy są źli.
Mimo tego wierzę w Boga. Jednak nie jest to Bóg na zasadach
chrześcijan, którzy niby w niego wierzą, chodzą na msze, sięgają
do trzosa, a potem gotowi są zajebać Cię za kształt Twego
nosa.
Rozumiem, rozumiem, nawet nie zdajesz sobie
sprawy z tego, jak dobrze... Znam całe mnóstwo takich osób... Chodzą do
Kościoła, modlą się, przed innymi ludźmi są dobrymi chrześcijanami, ale
gdy nikt nie widzi... Lepiej nie mówić.
Ale do rzeczy. Dlaczego Bóg stworzył zło? Dlaczego dał nam wolną
wolę? Słuchaj, może być kilka powodów, niektóre mniej, inne
bardziej kontrowersyjne. Sam piszesz, że Bóg nie jest
wszechmocny, stworzył ludzi na własne podobieństwo, więc
praktycznie udzieliłeś sobie odpowiedzi. No, ale:
1. Bóg jest podobny do ludzi, więc posiada także
ludzkie uczucia. Chciałem jeszcze powiedzieć, że stworzenie człowieka
na Jego podobieństwo należy interpretować, jako to, że Bóg
dał nam własne przymioty dotyczące sfery duchowej, a nie
cielesnej. Bóg jako byt niematerialny nie ma nóg, rąk, ani głowy.
Bóg ma więc uczucia. I nie ograniczają się one do miłości,
łaski i litości. Może być też nienawiść i wszystko inne. Bóg
ma prawo popełniać błędy i możliwe, że dzięki jednemu z
nich jesteśmy. Może też chcieć być docenionym. Gdyby nie było
zła, kto zauważyłby jego dobroć? Kto wtedy pozwalałby mu
istnieć, kto wierzyłby w kogoś, kto zawsze przybędzie i
wyrwie z paszczy lwa? Dał nam wolną wolę i pozwolił istnieć
złu, żeby samemu móc zaistnieć. Pomyśl, gdybyś był Bogiem,
to wolałbyś tylko patrzeć na raj, idyllę, czy raczej lekko w
nią ingerować i wprowadzić trochę akcji? Tak, żebyś i ty
miał co do roboty. Żebyś mógł im pomagać, opiekować się
nimi, karać te mróweczki.
Nie, nie, nie i jeszcze raz,
stanowczo nie! Za nic w świecie nie zsyłałbym na żywe, czujące istoty
bólu i potępienia - tylko dlatego, żeby się pobawić, "bo mi się tak
przeraźliwie nudzi". To naprawdę niesamowicie prymitywne myślenie -
nieważne, co się dzieje z innymi, ważne, żeby MI było dobrze. Kali być
bardzo mądra ludzia. Kali się kłaniać. Nie chcę takiego Boga! Pluję na
takiego Boga!
2. Piszesz: dlaczego Bóg dając nam wolną wolę
skazał nas tym samym na wcześniejszą lub późniejszą zagładę?
Niby dlaczego mając prawo wyboru mamy od razu doprowadzić się
do zagłady?
Nie napisałem w "Boga nie ma", że to się stanie
od razu, ale - na chłopski rozum - tak kiedyś MUSI się zdarzyć...
Jeżeli nie jutro - to za kilka tysięcy lat. Jeśli nie za kilka tysięcy -
to za kilka milionów. No chyba, że wcześniej, niż my, ludzie, sami
doprowadzimy nasz gatunek do zagłady, wygaśnie Słońce albo w Ziemię
uderzy jakiś wielgachny meteoryt.
Jasne, że to wszystko nie wygląda różowo, ale
nie należy przesadzać. Każdy człowiek staje przed kropeczką,
z której rozchodzą się dwie linie. Zależnie, jaką wybierze,
takim jego wybór. Możesz być złym człowiekiem - zabijać,
kraść i deptać uczucia, ale czy to naprawdę da ci satysfakcję?
Jasne, że pozwoli poczuć siłę i władzę. Co zrobi zły
człowiek na starość? Taki drech, który przez swoją słabość
i głupotę wybrał tą drogę? Będzie skazany, jeżeli oczywiście
ktoś go wcześniej nie zabije gdzieś na klatce tępym nożem.
Więc jak widzisz siła leży tylko w dobrze. Nie wiem, do czego
to prowadzi, ten cały wybór drogi. Czy tylko do poczucia jakim
się jest, do poznania siebie, a może jest to boski test? Może
życie jest sprawdzianem, który kwalifikuje nas do zdania gdzieś
wyżej? Do kolejnego życia w lepszej sytuacji, do pójścia do
nieba? Nie wiem.
Teoria tego całego "testu" jest dla mnie
po prostu śmieszna. Po co Bóg miałby nas testować, skoro sam nas tworzył
i zna nas lepiej niż my sami znamy siebie? Czy nie może tak po prostu
otworzyć bram Edenu i wszystkich tam wpuścić? Po co te wszystkie ofiary
zbawienia, próby itd.? Czy ktoś mógłby mi to wyjaśnić?
3. Bóg ma ludzkie uczucia, więc może być też
odważny i zuchwały. W pewien sposób zarozumiały. Dlatego daje
złu materialną postać, stwarza dla samego siebie węża i
hoduje go na swej piersi. Pamiętasz historię Hioba? Facet
cierpiał, bo Bóg w pewien sposób założył się z Szatanem o
wiarę człowieka. Może Zło istniało od początku, gdzieś w
pustce krążyło i szukało wyjścia, ale nie mogło zaistnieć,
bo wtedy, kto by go poznał? Kto poznałby zło, gdyby nie było
dobra? Więc może kiedy pojawił się Bóg, Dobro - Zło od razu
zaczęło szeptać, żeby dał mu postać, bo Zło nie potrafiło
tego zrobić. Zło jest i było bardzo silne, ale nie ma mocy stwórczej.
To akurat możesz dostrzec w codziennym życiu. Tylko ludzie
dobrzy i wyposażeni w uczucia mogą kreować.
Co KONKRETNIE
masz na myśli w ostatnich trzech zdaniach? Bo jak dla mnie, prostego
człowieka, to brzmią one troszeczkę zbyt enigmatycznie... Jeżeli piszesz
o tworzeniu sztuki - to nie masz w tym przypadku racji, oj nie...
Mnóstwo było w całej historii świata doskonałych aktorów, pisarzy,
malarzy czy muzyków, którzy w życiu codziennym byli gburami i totalnymi
świniami.
4. Cuda i objawienia są często śmieszne i małe,
tak małe jak ludzie, którzy ich "doświadczyli".
Tylko nad jednym przypadkiem na tysiąc warto się dłużej
zastanowić i bliżej go zbadać. Kościół rzeczywiście ma dość
środków i możliwości, żeby czynić cuda. Jest to swoista
reklama przyciągająca ludzi małej wiary i słabo wykształconych.
Spójrz dookoła. Kto naprawdę wierzy w Boga? Ci wszyscy chrześcijanie,
te staruszki, które przypomniały sobie o nim w chwili trwogi,
kiedy zdały sobie sprawę, że przemijają? Czy może ja (nie
zamierzam się tutaj licytować wiarą), który wierzę w Boga
teraz i raczej dalej będę wierzył, ale wierzę w Niego na własnych
zasadach. Traktuję Go jak Ojca. Nie klękam przed nim, bo go
szanuję i wierzę, że jako istota dobra nie kazałby mi nigdy
się korzyć, nigdy nie nakazałby mi czegoś, co mogłoby mnie
upokorzyć. Nigdy nie uciekam do Niego w czasie strachu. Nie zdaję
się na Boga, tylko walczę sam. Próbuję działać. Uczę się,
żeby zdać, a nie proszę go o nadesłanie dobrych odpowiedzi.
Cuda są dla ludzi małej wiary, którym potrzebne są dowody,
bodźce popychające ich do Kościołów.
5. Bóg jest słońcem, które możesz dostrzec
czasami. Bardzo rzadko, ale czasami to pojawia się w Tobie, w
Twoim sercu. Chcesz mu dziękować. Za widoki, jakie zesłał
przed Twe oczy, za życie. Czasami tak jest, ale rzadko. Dla tego
warto żyć. Dla miłości i piękna. A Kościół i niewola, którą
wiąże on ludzi wierzących zapala jeszcze świecę, żebyśmy
mogli dostrzec słońce. Pokazują coś, co od zawsze było
widoczne. Pokazują w świetle, które im daje korzyści. Kościół
jest instytucją, zakładem pracy, a nie zwykłem traktować żadnej
firmy inaczej, niż innych. Może cienka metafora, ale napiszę.
Kościół jest Adidasem, Nikem, Reebokiem, a Bóg jest ubraniem.
Pomyśl nad tym. Nie będę tłumaczył, bo interpretacje autorów
zabijają metafory dla ich odbiorców.
Twoje poglądy na temat religii są słuszne.
Jednak na temat Boga nie. Musisz bardzo mocno uświadomić
sobie, że chodzenie do Kościoła, składanie krwawych ofiar nie
jest równoznaczne z wiarą w cokolwiek. Nie chodzenie do kościoła
nie czyni Cię ateistą. Jeżeli przestaniesz wierzyć w Boga będziesz
ateistą. Będziesz nim, kiedy nie powiesz w chwili cierpienia:
Boże, pomóż... kiedy nie będziesz krzyczał: Jezu, dlaczego?
Wtedy nim będziesz. To, że lubisz czytać gazety, nie znaczy
wcale, że musisz od razu być dziennikarzem. To, że wierzysz w
Boga, nie znaczy, że musisz sobie wybrać z katalogu dostępnych
wiar, który leży na stoliku u dentysty albo pediatry. Tylko u
nas: buddyzm, katolicyzm, prawosławie, sekty, judaizm, voodoo...
Wybór należy do Ciebie. Tak jak teraz, tak i przed wiekami.
Już dokonałem własnego wyboru - samemu, pozostając głuchym na
głosy otoczenia i resztek chrześcijaństwa, poniewierających się gdzieś
głęboko w mojej duszy. Jestem w pełni świadom swoich słów, pisząc i
wypowiadając je nie kieruję się narastającą ostatnio modą na ateizm,
lecz swoim sercem i umysłem. Rozumiem i rozumiałem już dawno to, o czym
napisałeś w kilku ostatnich akapitach - iż nie należy mocno wiązać
kierowania się zasadami Kościoła z wiarą. Nie wiem, dlaczego sądzisz, że
o tym nie wiem i tego nie stosuję. Proszę, powiedz mi, gdzie w "Boga
nie ma..." jest chociażby malutki fragmencik, który by o tym świadczył?
Gdzie?
Dlaczego wszystko, co sprawia nam
radość, wszystko, czemu przypisujemy urok piękna, wszystko, co
odziewamy w szatę ideału, kończy się czymś brudnym, głupim,
nędznym lub śmierdzącym, dlaczego nietrwałość jest cechą
absolutu, a wzniosłość i triumf nie są jego finałem? Miłość
kona w znudzeniu, upodleniu lub zazdrości, dobroć w
spektakularnych filantropiach, książka w składzie makulatury,
poezja w ocenach szkolnych belfrów, konie wyścigowe w jatkach
rzeźników, demokracja w tłumie, wolność w ZOO, sława w
megalomanii, wiedza w pysze, cacka na śmietniku. Valdemar Baldhead (Łysiak)
A ja dorzucę kilka swoich cytatów**, w porządku? Chciałbym
zaznaczyć, że zawsze dobieram je, zapominając zupełnie o intencjach
autora - ważne jest tylko to, aby pasowały do tematu danego artykułu.
Dlatego proszę nie pisać do mnie z pretensjami, że autor któregoś z
poniższych zdań miał na myśli coś zupełnie innego, niż usiłuję
Czytelnikom wmówić, dobrze?
Religia to opium dla ludu. Karol Marks (Karl Marx, 1818 - 1883)
Człowiek zaczyna być człowiekiem wtedy, gdy przestaje jęczeć i przeklinać, aby zacząć szukać prawdy, która rządzi jego życiem. James Allen
Zacząłbym wierzyć w Boga, ale odstrasza mnie ogromna ilość pośredników. ???
Uwaga: tekst znaleziony, autor nieznany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz